2/2018
Poczucie winy jest czymś powszechnym u ludzi, nie tylko wierzących w Boga i dostrzegających swój grzech. Można je opisać jako reakcję na popełnione przez człowieka zło: przekroczenie normy, skrzywdzenie kogoś, niedotrzymanie słowa czy zaniedbanie jakiejś sprawy.
Na jednym z portali internetowych natrafiłem niedawno na taki tekst: „Poczucie winy może wyrządzić wyłącznie zło. Jest bronią wymierzoną przeciw życiu. Nie powinniśmy doświadczać poczucia winy; jeśli ktoś sprawia, że tak się dzieje, powinien się w nas odezwać dzwonek alarmowy i natychmiast nas ostrzec: ten człowiek jest twoim wrogiem; obserwuj go uważnie i analizuj, a dowiesz się o nim wielu rzeczy”. Zrobiłem wielkie oczy. Czy poczucie winy to samo zło? Broń, którą inni się posługują, by nas zniszczyć? Bo jak dobrze pomyśleć, to pierwszymi osobami, które uczą nas odróżniać dobro i zło, a w związku z tym doświadczać poczucia winy, są nasi rodzice. Naprawdę są wrogami, którzy źle nam życzą?
Poczucie winy jest czymś powszechnym u ludzi, nie tylko wierzących w Boga i dostrzegających swój grzech. Można je opisać jako reakcję na popełnione przez człowieka zło: przekroczenie normy, skrzywdzenie kogoś, niedotrzymanie słowa czy zaniedbanie jakiejś sprawy. Liczy się właśnie ten subiektywny osąd: „postąpiłem źle”, któremu towarzyszą przykre uczucia: smutku, żalu, złości na siebie, wstydu i inne. Tak, poczucie winy wywołuje w nas jakiś dyskomfort, narusza spokój i dobre mniemanie o sobie. Może więc lepiej się go pozbyć? Może nam nie służy? Potrzebujemy tu rozróżnienia. Zdrowe poczucie winy jest wyrazem odpowiedzialności człowieka za swoje postępowanie. Pokazuje wrażliwość sumienia, zdolność do realnego widzenia siebie i drugich oraz gotowość do pracy nad sobą. Wzbudza chęć naprawienia krzywdy i bardziej dojrzałego zachowania. To nie inni ludzie „wpędzają” mnie w ten rodzaj poczucia winy, żeby mieć nade mną przewagę. To ja sam umiem przyznać, gdzie nie byłem w porządku i co chcę zmienić. Zdrowe poczucie winy jest proporcjonalne do popełnionego zła, nie zamyka człowieka w samopotępieniu czy lęku, nie niszczy jego nadziei i poczucia wartości. Czymś innym jest jednak patologiczne poczucie winy. Jednym z objawów jest przypisywanie sobie winy tam, gdzie faktycznie jej nie ma. To skutek powtarzanych zarzutów i opinii ludzi na nasz temat, które przyswajamy jako prawdziwe. Szczególnie ludzi dla nas ważnych. W praktyce owe „prawdy” służą temu, by nami sterować, utrzymywać w zależności i wykorzystywać dla realizacji własnych potrzeb. Przykłady? Matka, która nie pozwala dorosłemu dziecku na samodzielność, bo „już nie jestem dla ciebie ważna”. Używanie przemocy fizycznej i tłumaczenie jej złym zachowaniem ofiary – „to twoja wina, że obrywasz”. Karanie drugiej osoby milczeniem, odmawianie przebaczenia i wypominanie jakiegoś grzechu, by spełniała moje oczekiwania. Nieraz wyglądają te sytuacje jak tresura z poczucia winy i mogą na trwałe zmienić człowieka, odebrać mu radość życia i wiarę w siebie. Od takiej manipulacji uczuciami trzymajmy się z daleka. Jest jak powoli działająca trucizna. Problem stanowi również wyolbrzymione poczucie winy, czyli takie, które nie odpowiada popełnionemu złu. Może pojawiać się u osób skłonnych do skrupułów i perfekcjonizmu, zwłaszcza w obszarze moralności. Zamęczają siebie i innych analizami najdrobniejszych uchybień, w atmosferze lęku, czyniąc sobie wielkie wyrzuty, które nie mają realnego uzasadnienia. Pomoc w tym przypadku wymaga wiele cierpliwości i taktu.
Wyrzuty sumienia nie są przyjemne. Stąd pokusa, by uznać je za niepotrzebny ciężar psychiczny i odrzucić. Bo tak będzie lepiej. Szczerze: nie obawiam się ludzi, którzy potrafią odczuwać winę. Boję się tych, którzy jej nie odczuwają nigdy.