2/2018
Wszystkie prawdy wiary wskazują na wielką miłość Boga do człowieka. Tradycja chrześcijańska mówi o Bogu jako o filantropie (z gr. filantropos), miłośniku człowieka. Boża miłość jest współczuciem. Bóg potrafi nam towarzyszyć w każdym momencie naszego życia. To towarzyszenie oznacza, że zna On naszą konkretną sytuację, rozumie ją daleko lepiej nawet niż my sami, i działa, aby nam pomóc.
Jego miłość jest nieskończenie współczująca. Jego współczucie jest większe niż jakiekolwiek współczucie ludzkie. Prawdy wiary mówiąc o miłości Bożej do człowieka przypominają tym samym o Jego niezgłębionym, tajemniczym współczuciu.
Nieporuszony czy współczujący?
Starożytni Greccy filozofowie uważali, że Bóg nie może odczuwać emocji. Jest sam w sobie nieporuszony. Nie może zatem i współczuć człowiekowi. Jego wielkość nie pozwala na to. Gdyby Bóg mógł współczuć, współodczuwać, stałby się podobny do człowieka, zmienny, narażony na doświadczanie nieszczęść. Pierwszy poruszyciel, ten od którego wszystko pochodzi, sam nie może być poruszany, nie może się wzruszać i doświadczać zmiennych emocji. Jest na to zbyt doskonały, wielki, odległy od naszego świata, w którym – w przeciwieństwie do jego świata – wszystko się zmienia.
Sytuacja zmieniła się zasadniczo z perspektywy objawienia biblijnego. Już pierwsza dobra nowina w Starym Testamencie (protoewangelia) pokazuje, że Bóg nie jest obojętny na losy człowieka. Dzieje wybrania, obietnicy i towarzyszenia Bożego są przepełnione Jego troską o wciąż gubiącego się, cierpiącego, walczącego i popełniającego błędy człowieka. Warto przypomnieć sobie chociażby scenę, w której Bóg objawia Mojżeszowi swoje imię. Tam, przy krzaku gorejącym, Mojżesz zostaje wprowadzony w zadziwiającą prawdę o tym, że wielki Bóg jest blisko cierpiącego ucisk w Egipcie ludu wybranego. Pan mówił: „Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód […]. Idź przeto teraz, oto posyłam cię do faraona i wyprowadź mój lud, Izraelitów, z Egiptu” (Wj 3,7-11). Ileż współczucia daje się wyczytać z tych słów Boga skierowanych do Mojżesza. Bóg współczuje, a to znaczy, że zarówno widzi i działa. Bóg obiecuje Mojżeszowi, że wyzwoli swój naród z Egiptu.
Współczucie Boga najbardziej chyba daje się przeczuć w żarliwych tekstach proroków: Bóg objawia się im jako ktoś, kto zna sytuację ludzi i nieustannie towarzyszy. Posłuchajmy Ezechiela: Ojciec twój był Amorytą, a matka twoja – Chetytką. A twoje urodzenie: w dniu twego przyjścia na świat nie ucięto ci pępowiny, nie obmyto cię w wodzie, aby cię oczyścić; nie natarto cię solą i w pieluszki cię nie owinięto. Żadne oko nie okazało współczucia, aby spełnić względem ciebie jedną z tych przysług przez litość dla ciebie. W dniu twego urodzenia wyrzucono cię na puste pole – przez niechęć do ciebie. Oto Ja przechodziłem obok ciebie i ujrzałem cię, jak szamotałeś się we krwi. Rzekłem do ciebie, gdy byłeś we krwi: Żyj, rośnij! (Ez 16,2-7). Trudne doświadczenie odrzucenia spotyka się tu z fantastyczną reakcją Boga, chciałoby się powiedzieć z jakimś przeogromnym porywem Jego boskiego serca w stosunku do bezbronnego człowieka w potrzebie. Bóg nie tylko widzi, ale i działa.
Jezus, czyli Bóg z nami
Starotestamentalne teksty to jednak tylko preludium do objawienia pełni tajemnicy wiary. Boże współczucie najpełniej ukazuje się w Panu Jezusie, Synu Bożym, drugiej osobie Trójcy Świętej, która z miłosiernego zrządzenia Bożego stała się człowiekiem. Bóg stał się człowiekiem dla nas i dla naszego zbawienia. Motywem Jego wcielenia jest nic innego jak Jego boskie współczucie ze swoim stworzeniem narażonym na grzech i śmierć. Bliskość Boga w Jezusie to czynny dowód Jego współczucia, tego, że widzi, ale i również, że działa na naszą korzyść. Żeby nam pomóc w beznadziejnej sytuacji – przynajmniej z naszego punktu widzenia – przychodzi do nas, podejmuje akcję ratunkową. Bóg nie kocha tylko pięknymi słowami. Bóg kocha obecnością, bliskością, czynem, wyciągniętą ręką. Współczucie Boga – wyraz Jego wiecznej miłości – sprawia, że możemy istnieć i rozwijać się.
Ewangelia przynosi wiele dowodów na boskie współczucie, jakie wyraża całym życiem Jezus. Chodzi przede wszystkim o Jego bliskość w stosunku do każdego człowieka, a najbardziej tego, który cierpi i jest odrzucony. Inny wymiar boskiego współczucia to nauczanie, jakie Jezus pozostawia uczniom. Dowodzi ono, iż Pan nie chce, aby trwali oni w niewiedzy. Boże współczucie wyraża się w pouczaniu o prawdzie, która jest niezbędna do życia i dobrego działania. Także cuda świadczą o współczuciu Boga, o tym, że rozumie, widzi, zna sytuacje, które wiele nas kosztują i sprawiają wielorakie cierpienie.
Autor Listu do Hebrajczyków podsumowuje życie Jezusa i działalność za pomocą pięknej formuły: Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu (Hbr 4, 15). Bóg jest z nami solidarny, współczujący w naszym cierpieniu aż do śmierci. Nawet w niej nie zostawia nas samych.
W co wierzymy?
Chrześcijańskie prawdy wiary przedstawiają zatem Boga w diametralnie inny sposób niż starożytne filozofie. Bóg, który objawił się w Jezusie nie jest daleki, zamknięty w swojej wielkości, niezdolny do solidarności i współczucia. Wszystkie prawdy wiary świadczą o tym: od stworzenia świata, poprzez wcielenie aż do prawdy o powszechnym zmartwychwstaniu umarłych. Każda z tych prawd, które wyznajemy w Credo jest światłem nadziei dla nas. Ta nadzieja płynie z faktu czułości, wrażliwości Boga. Tym samym, w każdej z prawd wiary chodzi o to, aby otworzyć nasze serce na tę niezgłębioną czułość Boga, na prawdę o tym, że nie tylko zna On naszą sytuację, ale nie pozostaje obojętny w stosunku do niej.
Myśląc o tych fascynujących tajemnicach Bożego współczucia, musimy jednak wystrzegać się pewnego błędu. Najczęściej wyobrażamy sobie, że Bóg kocha nas uczuciowo, a Jego współczucie to rodzaj uczucia podobnego do tych, które wypełniają nasze życie. Jednak Jego miłość jest większa i prawdziwsza niż ta, którą znamy z naszych uczuć. A Jego współczucie jest bardziej działaniem, niż uczuciem. Poza tym, kiedy mówimy o tym, że Bóg współczuje, nie chcemy powiedzieć, że wpada w ciąg stanów emocjonalnych, jak to się dzieje w naszym przypadku. Bóg po prostu kocha, całym sobą. Jego miłość nie zmienia się, nie rośnie i nie umniejsza się. Dlatego też Boskie współczucie jest daleko większe niż jakiekolwiek ludzkie. To, że w Bogu nie ma emocji w niczym nie okalecza Boga, ani nie zubaża Jego relacji do nas. To, co u nas jest przemijającym uczuciem, narażonym na pastwę czasu, w Nim jest całą Jego prostą, niewyczerpywalną miłością. Jego miłość do nas nigdy nie będzie mieć końca. On na zawsze chce nam dobrze czynić, dzielić z nami nasz ludzki los, zapraszać nas do wspólnoty ze sobą. Bóg nie tyle współczuje, co jest współczuciem, miłością, która widzi i czynnie pomaga.
„Jedni drugich brzemiona noście”
To wszystko zmusza nas do refleksji o naszym życiu. Nie powinniśmy jedynie cieszyć się tym, że Bóg współczuje z nami, ale przyjąć postawę czynnego współczucia. Obdarzeni łaską Bożego współczucia, sami powinniśmy stać się współczujący.
Nie powinniśmy rozumieć współczucia tylko jako zdolności do współodczuwania, do dzielenia uczuć. Współczucie jest przede wszystkim czynem, tym co robimy dla innych. Odczuwanie czyjegoś bólu nie przynosi nikomu ulgi. Dzisiaj przeceniamy psychologiczną stronę współczucia. Ona jest ważna, ale nie zasadnicza. Człowiek, który nie odczuwa z innymi, jest obojętny na radość i ból drugiego, nie jest człowiekiem dojrzałym. Ale nie jest nim również ten, kto tylko odczuwa, a nie potrafi wyciągnąć pomocnej ręki. Zbawcza jest solidarność, która pcha nas do tego, żebyśmy sobie nawzajem służyli. Oto nasze zadanie: patrzeć na świat oczami Boga (współ-czuć z Bogiem) i nieść Jego współczucie wszędzie tam, gdzie jest ono konieczne.