1/2021
Nazywany „zapomnianym geniuszem baroku”. Jeden z nielicznych Polaków, którzy studiowali na Akademii Świętego Łukasza w Rzymie. Wielki artysta, malarz, tercjarz franciszkański, pochowany we franciszkańskim habicie, w krypcie warszawskiego kościoła kapucynów przy ul. Miodowej.
Szymon Czechowicz urodził się w roku 1689 w Krakowie. Został ochrzczony 22 lipca w kościele Wszystkich Świętych jako syn Jana i Kunegundy. Pochodził z rodziny złotników. Podobno początkowo chciał być muzykiem, ale gdy odkrył swój talent malarski, dzięki protekcji Franciszka Maksymiliana Ossolińskiego w roku 1711 udał się do Rzymu i tam rozpoczął studia malarskie w Akademii Świętego Łukasza. Warto podkreślić, że nie była to zwykła szkoła plastyczna, ale raczej swoiste zgromadzenie artystów, ponieważ skupiała całe życie artystyczne Wiecznego Miasta.
W Wiecznym Mieście
W Rzymie Czechowicz przebywał 20 lat. O czasach rzymskich artysty wiemy niewiele, a ślady po nim bardzo trudno dziś odnaleźć. Na pewno około 1715 r. namalował obraz „Ukrzyżowanie” do zakrystii kościoła św. Stanisława, gdzie znajduje się do dziś. Jest także autorem malowideł „Św. Jakub z Marchii” i „Ucieczka do Egiptu” znajdujących się w klasztorze franciszkanów przy kościele św. Bonawentury al Palatino. Badacze ustalili także, że brał udział w posiedzeniach religijnego arcybractwa świętych Trifona, Respicja i Ninfy, które pełniło m.in. posługę wśród chorych. To wiele mówi o wrażliwości artysty, który przez całe życie był głęboko wierzący. Od 1725 r. był członkiem papieskiej kongregacji wirtuozów Compagnia di San Giuseppe di Terrasanta, która zrzeszała najwybitniejszych artystów tworzących w Wiecznym Mieście.
Powrót do kraju
Około roku 1730 Czechowicz podjął decyzję o powrocie do Polski, w której był już dość znany za sprawą obrazów zamawianych u niego w Rzymie przez polskich zleceniodawców. Po powrocie do kraju Czechowicz osiadł w Warszawie, która w czasach saskich była prężnym ośrodkiem artystycznym. Być może liczył na zdobycie pozycji nadwornego malarza króla Augusta III. Stanowiska tego nie uzyskał, ale zdobył wielu klientów z najwyższych warstw polskiej magnaterii oraz hierarchii kościelnej. Był artystą, z którym w ówczesnej Rzeczypospolitej niewielu malarzy mogło się równać. Reprezentował najwyższy poziom sztuki późnobarokowej i był zaliczany do kręgu artystów rzymskich, odwołujących się do wzorców dojrzałego malarstwa renesansowego./.../