2/2017
Sam Jezus przekonuje, że post jest ważny dla życia duchowego, a w niektórych przypadkach wręcz konieczny. Św. Franciszek, przyjmując Ewangelię jako regułę i życie, widział w poście również szansę dla siebie. Dostrzegał w nim przede wszystkim okazję do lepszego rozumienia i praktykowania wskazań płynących z Ewangelii, której najwyższym prawem jest miłość. Jest jedno znane wydarzenie z jego życia, które może zaskakiwać, ale przede wszystkim zachęcać do przemyśleń.
W gościnie
Przemierzając Lombardię, Franciszek przybył w okolice Aleksandrii, by i tam głosić słowo Boże. Jeden z tamtejszych gospodarzy zaprosił go do siebie. Obecność takiego gościa cała rodzina poczytywała sobie za zaszczyt. Pragnąc podjąć go jak najlepiej, przygotowano siedmioletniego specjalnie utuczonego koguta, który najwidoczniej czekał na wyjątkową okazję, skoro – jak podaje biograf – miał już siedem lat. A działo się to w piątek. Co zrobił Franciszek, człowiek święty? Nawet nie zwrócił uwagi, że to dzień postu, żeby w żaden sposób nie ugodzić w dobroć gospodarzy. Wiedział doskonale, jakie wskazania dał Jezus swoim uczniom, skoro te słowa zacytował w swojej regule: „I w tym samym domu zostając, niech jedzą i piją to, co u nich jest”. Zapisał też i takie słowa: „I kiedykolwiek zajdzie konieczność, wolno wszystkim braciom wszędzie korzystać ze wszystkich pokarmów, które ludzie mogą jeść, jak Pan powiedział o Dawidzie, który jadł chleby pokładne, których nie wolno było spożywać nikomu, tylko kapłanom”.
Kiedy siedzieli tak razem przy stole, wdzięczni Bogu za pełne radości spotkanie, ktoś zakołatał do drzwi. Jakiś biedak. Płaczliwym głosem błagał o wsparcie, powołując się przy tym na miłość Boga. Ucho Franciszka, szczególnie uwrażliwione na prośbę o jałmużnę w imię Boga, nie pozwoliło mu zwlekać ani się zastanawiać. Zresztą nie był to pierwszy raz, kiedy dzielił swój chleb z głodnym, a nawet odmawiał sobie jedzenia na rzecz proszącego. Chwycił porcję mięsa, położył na pajdzie chleba i wręczył rozdygotanemu człowiekowi. A ten zadowolony przyjął to, co otrzymał, i zniknął. Okazało się, że wcale nie był taki głodny, bo zdobyte jedzenie schował, idąc pośpiesznie w swoją stronę. Czyżby ze względu na piątek, przez pobożność, nie chciał jeść mięsa i czekał do soboty?
Osąd i Boża interwencja
Nadszedł nowy dzień. Franciszek znów wygłaszał przemowę, mówiąc o miłości Boga, o wadach i cnotach, o karze i chwale. Pośród słuchających go z przejęciem ludzi pojawił się nieoczekiwany gość z domu gospodarzy, który ugościli człowieka Bożego. Zaczął nagle przeciskać się między ludźmi, wykrzykując pogardliwie: „Oto, jaki jest ten Franciszek, co tu przepowiada, którego czcicie jako świętego! Zobaczcie mięso, jakie wczoraj dał mi podczas jedzenia!”. Wyciągnął zza pazuchy zachowaną zdobycz, uniósł wysoko rękę, aby wszyscy dobrze widzieli. A ludzie zaczęli ofukiwać go i krzyczeć na niego jak na najgorszego łajdaka. Okazało się bowiem, że w jego ręce była ryba. On sam aż się wystraszył, bo wiedział przecież, co otrzymał jako jałmużnę.
Zdruzgotany i zawstydzony przyznał się do chytrego i niegodziwego pomysłu, by skrytykować i ośmieszyć kaznodzieję. Biedak skruszył się i przy wszystkich prosił Franciszka o wybaczenie. I dopiero wtedy, gdy ten „wrócił – jak podaje biograf – do prawego umysłu, wówczas i mięso wróciło do swego wyglądu”. Oto jak sam Bóg wziął w obronę swojego sługę. Bóg chce, by człowiek był prawy, dlatego wykorzystuje nawet ludzkie knowanie, by –kierując sprawami według swojej mądrości – jeszcze większą rzeszę zadziwić i pobudzić do głębszej wiary. To bowiem, co dzieje się między ludźmi i w sercu jednego człowieka, może stać się szansą do nawrócenia, jeśli tylko umysł jest gotowy do przemyśleń, a serce otwarte na Bożą miłość.
Mądrość Ewangelii
Wydarzenie spod Aleksandrii nie jest bynajmniej zachętą to porzucenia postu. Jest raczej wezwaniem do przyjęcia mądrości płynącej z Ewangelii, która przypomina o rozwadze i najwyższym prawie miłości. To właśnie dlatego Franciszek – ze względu na prawo miłości – uszanował dobroć i gościnność gospodarzy. Odmawiając przygotowanego jedzenia, zawstydziłby ich i wprawił w niemałe zakłopotanie. W końcu to nie miłość jest na usługach postu, ale post na usłudze miłości. Jest on doskonałym narzędziem do poskramiania własnej pychy, do oczyszczania serca od nieuporządkowanych przywiązań i otwierania go na innych. Jeśli zaś post nie pomaga człowiekowi bardziej kochać, to znaczy, że trzeba zmienić podejście do niego, odkrywając najpierw jego najgłębszy sens.
Franciszek, człowiek wielkiej pokuty i ascezy, był przede wszystkim wolny: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1). Dzięki łasce Bożej wiedział, o co chodzi w Ewangelii, i z prostotą wcielał jej mądrość w życie – nie z obawy przed grzechem, ale z miłości. Sam zawsze był daleki od sądzenia innych i do takiej postawy zachęcał braci słowami św. Pawła: „I ten, który nie je, niech nie sądzi jedzącego”. Reguły postne i w ogóle wskazania ewangeliczne nie są po to, by osądzać innych, ale by samemu sobie robić rachunek sumienia. By w konsekwencji robić we własnym sercu miejsce na miłość Boga, która uzdalnia człowieka do miłości.