1/2018
Trudno jest nam w rzeczywistości, która nas otacza, pamiętać o tym, że mamy do wykonania swoje zadania, których nie może wykonać nikt inny. Biegnąc w ciągłym pośpiechu, przestajemy być uważni i tracimy z oczu nasz cel. Bywa więc, że zrobimy coś tak, jak ktoś inny tego chce, dla „świętego spokoju”, bo w tym momencie tak jest łatwiej, a nie jest to zgodne z naszymi priorytetami, albo wręcz jest dla nas nieopłacalne. I często, aby nie utracić „dobrego wizerunku”, robimy to, czego chcą inni, a co nie należy do naszych obowiązków i odsuwa nasz cel na dalszy plan.
Posiadanie „dobrego wizerunku” i zachowanie się w każdej sytuacji zgodnie z zasadami poprawności politycznej jest jedną z ważniejszych spraw, z którą należy się zmierzyć. Wygrywają ci, którzy są silniejsi, mają lepszą pozycję, zgodnie z zasadą „duży może więcej”. Moment, kiedy zdajemy sobie sprawę, że tak jest także w naszym życiu, to moment wyzwalający. I to zwykle wtedy wołamy: „Przyjdź Panie Jezu!”. I z pewnością Pan przychodzi ze swoją łaską uzdrowienia i wyprostowania sytuacji, w której się znaleźliśmy. Aby przyjąć łaskę, siłę i moc do poradzenia sobie w tym momencie, potrzebujemy oprócz sił duchowych, także sił ludzkich. Potrzebujemy poczuć się synami i córkami, braćmi i siostrami, tam gdzie jesteśmy. Ważne jest także poczuć wartość tego, co robimy. Ponieważ to nie staje się od razu, w ciągu jednego dnia, ani nawet miesiąca, dobrze jest mieć swoje wypracowane podpory, pewne „rytuały”, które nam w tym pomogą.
Obserwując trendy w salonach kosmetycznych widzę, że w ofercie każdego szanującego się salonu aktualnie pojawia się słowo „ceremonia”, po którym pada jakaś najczęściej piękna, egzotyczna nazwa. Jest to zwykle propozycja standardowego zabiegu, wykonywanego na całe ciało lub twarz i szyję: peeling, czyli złuszczanie zrogowaciałego naskórka, masaż, nawilżanie i odżywianie skóry. Zabieg odbywa się w pięknym otoczeniu, przy dobranej muzyce, wokół rozsiewane są zapachy olejków aromatycznych, które koją nasze zmysły i skołatane myślami głowy, palą się nastrojowe świece. Zabieg trwa ok. 2 godzin i przez cały czas jest przy nas osoba, która zajmuje się tylko nami. Jej uwaga skupia się na tym, abyśmy poczuli się naprawdę zrelaksowani, a nasza skóra odnowiona. Przez kilka kolejnych dni nasza skóra ma się znacznie lepiej, czujemy się odprężeni, pamiętamy zapach i klimat całego wydarzenia. Zwykle korzystamy z takich zabiegów okazjonalnie.
Zastanówmy się jak naszą codzienność wzbogacić o chwile, których klimat zostanie w naszej pamięci na pozostałe godziny dnia, a pamięć o nich będzie podnosiła naszą głowę do góry.
Po pierwsze, wydaje mi się, że ważne jest, aby znaleźć swój „rytuał” w tym miejscu, w którym najwięcej dajemy innym. Na przykład: jestem wizażystą, m.in. dobieram moim klientom ubrania, uczę autoprezentacji, makijażu, a więc nieprzypadkowo interesuję się salonami kosmetycznymi i nowinkami w tej branży.
Po drugie, rytuał nie musi trwać długo, ale wrażenia z nim związane mają pozostać w pamięci.
Po trzecie „rytuał” powinien oddziaływać na kilka zmysłów jednocześnie, czyli na: wzrok, smak, dotyk, słuch, zapach. Wtedy pamięć o nim pozostaje na dłużej.
Wystarczy 15 minut każdego dnia, które poświęcisz dbaniu o siebie, w taki sposób, który najbardziej Ci odpowiada. Ważny będzie klimat, w jakim to się odbędzie, bo on pozostanie.