Obecna sytuacja epidemiczna unieruchomiła Cię w Krakowie, a Twój dom jest aktualnie w Uzbekistanie. Nie tęsknisz?
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego biegu wydarzeń, ale nie mam na to wpływu i muszę przyjąć obecną rzeczywistość taką, jaka ona jest. Jeżeli chodzi o Uzbekistan, to mam stały kontakt poprzez Internet z naszym biskupem w Taszkencie, moimi braćmi, parafianami i znajomymi. W Uzbekistanie również panuje epidemia i władze wprowadziły jeszcze większe obostrzenia niż w Polsce. Kościoły, cerkwie, meczety pozostają zamknięte od marca. Został zlikwidowany wszelki transport, nawet prywatnymi samochodami i rowerami. Ludzie mogli wychodzić tylko do najbliższego sklepu czy apteki. Obecnie już jest łatwiej, ale nadal jest wiele restrykcji.
Czy tęsknię? Myślę, że każdy z nas tęskni do normalnego życia, takiego, jakie było zanim zaczęła się epidemia. Mam nadzieję, że kiedyś będzie można do tego wrócić.
Za czym więc tęsknisz? Czego Ci brakuje?
Jak już powiedziałem – tęsknię do normalnego życia, do tego, abyśmy mogli normalnie pracować i żyć, tak jak to było do połowy marca. Tęsknię do tego, abym mógł wrócić, mieć otwarty kościół, sprawować Mszę Święta, spotykać się z ludźmi. Brakuje mi tej zwyczajnej normalności, tego zwykłego codziennego życia w mojej misji. Moi bracia w Uzbekistanie starają się ewangelizować poprzez sieci społeczne, ale wiadomo, to już nie jest to. Muszę przyznać, że ja znalazłem się w trochę lepszej sytuacji, gdyż nasza bazylika w Krakowie w czasie epidemii nie została nigdy zamknięta, ludzie mogli przychodzić, była sprawowana Eucharystia i spowiadaliśmy wiernych. Również mogłem się cieszyć udziałem w Triduum Paschalnym, które sprawowaliśmy we wspólnocie klasztoru i seminarium. W naszym kościele w Taszkencie w Triduum brał udział nasz biskup, trzech braci z klasztoru i ministrant. Dla wiernych bowiem wszystkie obiekty o charakterze religijnym zostały zamknięte.
Ile lat tam jesteś?
W Uzbekistanie jestem 17 lat. Pierwszy raz wyjechałem w październiku 2000 r. Po 12 latach pracy wyjechałem na rok do Asyżu, a potem jeszcze 2 lata pracowałem w naszej parafii we Wrocławiu. Wróciłem do Uzbekistanu końcem września 2015 r.
Czujesz się tam u siebie? To jednak inna kultura.
Czy czuję się tam u siebie? Zawsze się czuję u siebie, jeżeli jestem w klasztorze. Tam, gdzie jest mój dom, tam czuję się u siebie. Oczywiście są pewne trudności związane z kulturą i religią muzułmańską, ale trzeba stwierdzić, że żyjemy jako bracia franciszkanie swoim normalnym wspólnotowym życiem, tak jak w każdym innym miejscu na świecie. Myślę, że dla każdego z nas trudne były początkowe miesiące czy lata. Zwłaszcza było ciężko, kiedy przychodziły święta Bożego Narodzenia czy Wielkanocy, a na ulicy w ogóle nie widać tej świątecznej atmosfery, ludzie 25 grudnia normalnie muszą iść do pracy i mało kto wie, że katolicy mają Boże Narodzenie, podobnie i Wielkanoc.
Co to za kraj? Co jest w nim pięknego?
Uzbekistan jest krajem położonym w Azji środkowej. Jeżeli chodzi o liczbę ludności, to jest największym krajem w tej części świata. Obecnie liczy ponad 34 miliony mieszkańców, a każdego roku przybywa 600 tysięcy obywateli, dlatego średnia wieku wynosi około 29 lat. Myślę, że to jest to piękno najbardziej zauważalne, ta młodość i radość życia. Kraj ma również bogatą historię, leży bowiem na Jedwabnym Szlaku. Dlatego też są tam bardzo ciekawe miasta, których historia sięga kilku tysięcy lat. My mamy w Uzbekistanie pięć parafii, które znajdują się właśnie w tych najważniejszych miastach: Taszkent, Samarkanda, Buchara, Fergana i Urgencz. W Urgenczu urodziła się Anna German, a obok tego miasta jest położona słynna Chiwa. Być może pamiętamy jeszcze z „Reduty Ordona” słowa napisane przez Mickiewicza: „Skinął – padają knuty od Niemna do Chiwy”.
Jaką zasadniczą różnicę wskazałbyś między Polską a Uzbekistanem, między Polakami a Uzbekami?
Zasadnicza różnica to ta, że Polska jest jeszcze póki co krajem katolickim i wyrosła na gruncie religii i kultury chrześcijańskiej. Uzbekistan od VIII w. podlegał islamizacji i obecnie zamieszkująca go ludność wyznaje przede wszystkim islam. Ludzie są jednak bardzo otwarci, życzliwi, tolerancyjni. Trudno mi porównywać Uzbeków z Polakami, choć na pewno każdy naród ma swoje specyficzne cechy, to jednak wszyscy w jakiś sposób jesteśmy podobni. Uzbecy są bardzo gościnni, ciekawi drugiego człowieka, bardzo mocne są więzi rodzinne i społeczne. Człowiek nie jest anonimowy w środowisku, w którym żyje, zawsze też może liczyć na pomoc tych, którzy są obok niego.
Czyli macie kontakt nie tylko z katolikami?
Podam taki przykład z Urgencza, w którym byłem proboszczem w latach 2002-2008. Obok naszego kościoła mieszkał 70-letni Uzbek, który odnosił się bardzo przyjaźnie do nas i byliśmy dla siebie prawdziwymi sąsiadami. Miał bardzo dużą, kochającą się rodzinę. Pewnego razu spytałem go, jak dużą ma rodzinę, ile ma dzieci, wnuków i prawnuków. Odparł, że gdy żona zaszła w ciążę drugi raz, a mieli już syna, to kazał żonie dokonać aborcji. Jednakże, kiedy żona zaszła w ciążę trzeci raz, powiedział, że jak Pan Bóg daje dzieci, to i chleb im da. Tym sposobem urodziło mu się dziesięciu synów i jedna córka. Nie mógł nawet powiedzieć, ilu ma wnuków i prawnuków. W czasie, kiedy budowaliśmy kościół, on dwa razy ufundował obiad dla wszystkich robotników. To tzw. „sadaka”, coś w rodzaju obiadu dobroczynnego, aby tym sposobem wyprosić sobie błogosławieństwo u Boga. Jemu nie przeszkadzało to, że on i jego rodzina to muzułmanie, a my budujemy kościół katolicki. Kiedy już mieliśmy naszą kaplicę przyniósł nam dywan, by go położyć przed ołtarzem. Powiedział, że wie, że jak położy ten dywan w naszym kościele, to on tam zostanie. Miesiąc wcześniej zaniósł dywan do meczetu, ale po tygodniu już tego dywanu w nim nie zobaczył.