Przyjaźń jest zgodą w sprawach ludzkich i boskich, połączoną z dobrą wolą oraz wzajemną miłością.
Aelred z Rievaulx, O przyjaźni duchowej, I, 11
Jezus mówił: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali” (J 15,12-17). Moc tych słów polega na tym, że stawiają one przyjaźń w samym sercu Ewangelii, w centrum Dobrej Nowiny, jaką Jezus przyniósł w Sobie. Te słowa odnoszą się wprost do istoty chrześcijaństwa, które jest przyjaźnią. Nie przede wszystkim kultem, pobożnością, posłuszeństwem, sposobem życia, obyczajowością, strojem czy kulturą, ale właśnie przyjaźnią. Czym jest przyjaźń, o której mówi Jezus i w której widzi kulminacyjny punkt swojego własnego życia i przesłania?
Maksimum miłości
Zacytowany tekst z Ewangelii według św. Jana zasługuje na bardziej szczegółowe przyjrzenie się mu. Na pierwszy rzut oka jest on zbiorem luźno powiązanych zdań o miłości, przykazaniach, oddaniu życia, słuchaniu Ojca i posłannictwie Jezusa. Nie ulega wątpliwości, że jest on pewnego rodzaju testamentem Jezusa. Wskazuje na to powaga, z jaką Jezus go wygłasza i kontekst, czyli, jak już wspomniałem, zbliżająca się śmierć, o której nasz Pan dobrze wiedział i z której charakteru zdawał sobie sprawę.
Przede wszystkim rozważany tekst wskazuje na związek między przyjaźnią a miłością. Nie ulega wątpliwości, że przyjaźń wchodzi do centrum Dobrej Nowiny właśnie w połączeniu z miłością. Przyjaźń, tak jak widzi ją Jezus, jest formą miłości. W ogóle miłość osiąga swoją najwyższą formę w oddaniu życia za przyjaciela. Ten sam Jezus, który nakazuje kochać nieprzyjaciół, wskazuje na to, że szczytem miłości jest oddanie życia za przyjaciół. Miłość do przyjaciela posunięta aż do śmierci za niego. Miłość, przyjaźń i śmierć łączą się w słowach Jezusa w nierozerwalnym związku. W słowach o śmierci nie musi chodzić jedynie o śmierć biologiczną, ale o każde oddanie siebie, swojego dobra, własności, czasu. Te trzy – miłość, przyjaźń i śmierć – pozostają bez siebie niezrozumiałe.
Przykazanie miłości
Zauważmy, iż Jezus mówi wyraźnie, że miłość osiąga swoje maksimum właśnie w relacji do przyjaciela. To oznacza, że każda miłość dąży do przyjaźni, że w niej może się wydoskonalić, stać w pełni sobą. Każda ludzka miłość wezwana jest do tego, aby stała się przyjaźnią.
W słowach Jezusa napotykamy paradoks: miłość do przyjaciela staje się przykazaniem. Jezus nakazuje miłość, a swoją relację z nami nazywa już nie służbą, a właśnie przyjaźnią. Jezus nie traktuje apostołów na zasadzie sług, ale od nich wymaga, co więcej przykazuje im miłość. Czy można nakazać miłość i przyjaźń? Co więcej, czy prawdziwa przyjaźń kieruje się logiką przykazań? Wydaje się, że Ewangelia nie przeciwstawia sobie przyjaźni i przykazania miłości. Miłość w przyjaźni jest tak wielka, że staje się spontanicznym przykazaniem. To przykazanie jest niczym innym jak samą przyjaźnią. Nie jest ono narzucone z zewnątrz, ale wypływa wprost z miłości do przyjaciela. Kultura, która dzisiaj rozłącza i przeciwstawia miłość, przykazanie i przyjaźń myli się zasadniczo. Człowiek szukający jedynie wolności, nieumiejący się oddać i powiązać siebie z drugim więzami przykazania, nie jest w zasadzie zdolny do żadnej przyjaźni i miłości. W jego centrum pozostaje tak naprawdę zawsze jedynie on sam.
To, że Jezus nazywa nas swoimi przyjaciółmi a nie sługami, nie oznacza, że wyklucza służbę. On jedynie zmienia jej sens. Do tej pory była wyrazem niewolnictwa. Teraz staje się wyrazem przyjaźni. On sam, Jezus, jest pierwszym przyjacielem i pierwszym sługą wszystkich. Jezus nie chce służby będącej wyrazem braku wolności, ale takiej, która rodzi się z przyjaźni i do niej prowadzi.
Prawda wiary
Jezus stwierdza, że nie nazywa apostołów sługami, ale przyjaciółmi. Zapewne nie tylko o puste nazywanie tutaj chodzi. Kiedy wypowiada to stwierdzenie, musi mieć na myśli, że apostołowie są Jego przyjaciółmi, a On ich przyjacielem. To zaś odnosi się nie tylko do nich, owych dwunastu, którzy poszli za Nim, ale do każdego człowieka, który decyduje się odpowiedzieć na wezwanie Jezusa.
Oto treść prawdy wiary (wszak jest ona wypowiedziana przez najwyższą mądrość, samego Syna Bożego): chrześcijanin powołany jest do bycia przyjacielem Jezusa, chrześcijanin jest i staje się Jego przyjacielem. To nie tylko prawda wiary, ale i takiego rodzaju jej postać, że pozwala odczytać wszystkie inne prawdy wiary. Wielkie Wyznanie wiary, które recytujemy w każdą niedzielę, jest świadectwem bosko-ludzkiej przyjaźni. Wszystko zaczyna się od Trójcy Świętej, w której ma swoje źródło wszelka przyjaźń. Ta boska przyjaźń zostaje zaoferowana nam ludziom, kiedy Syn Boży staje się, dla nas i dla naszego zbawienia, jednym z nas. Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie są najwyższym dowodem boskiej przyjaźni względem każdego człowieka. Wreszcie sam Jezus posyła nam swojego Ducha Świętego, żeby od wnętrza pobudzić przyjaźń z nami. To dzięki misji Ducha Świętego powstaje Kościół, jeden, święty, powszechny i apostolski, wspólnota Boga z ludźmi i ludzi z Bogiem, która jest niczym innym jak szkołą przyjaźni. W nim Jezus karmi nas sobą, oświeca swoim słowem i prowadzi wszystkich ku Ojcu.
Przemyśleć wszystkie prawdy wiary z perspektywy przyjaźni Boga z nami i naszej z Bogiem, to jedno z ważnych wyzwań jakie stawia przed nami sama Ewangelia. Nie powinniśmy traktować tych prawd jak jakichś martwych definicji odległych rzeczywistości. One są znakami i przypomnieniem o przyjaźni jaką Ojciec, Syn i Duch Święty nam oferują i do jakiej nas zapraszają.
Rozmowa przyjaciół
„Modlitwa myślna nie jest, według mnie, niczym innym jak głębokim związkiem przyjaźni, w którym rozmawiamy sam na sam z Bogiem, w przekonaniu, że On nas kocha”. Przytoczona definicja św. Teresy umiejscawia modlitwę w centrum przyjaźni. Modlitwa jest wydarzeniem bliskiego spotkania przyjaciół. Dla wielkiej mistyczki z Ávila najważniejsze podczas modlitwy jest bycie w przyjaźni. To ono właśnie tworzy modlitwę. Trudno nie odnieść wrażenia, że z jednej strony Teresa odwołuje się do długiej historii rozumienia modlitwy i jednocześnie ją dopełnia. Odniesienie do przyjaźni w definicji modlitwy sprawia chociażby, że przekraczamy jej zawężenie do rozumu, w którym na pierwszy plan wybija się rozmowa. Teresa nie usuwa rozmowy z wnętrza modlitwy, ale nadaje jej nowe znaczenie. Jeśli modlitwa jest rozmową – to jest to rozmowa przyjaciół.
Teresa wyraźnie przenosi słowa Jezusa do tego jak rozumie ona modlitwę. Skoro Jezus nazywa nas przyjaciółmi to i modlitwa musi być niczym innym jak spotkaniem z przyjacielem. Całe życie chrześcijańskie zmierza do takiej rozmodlonej przyjaźni, do takiej przyjaźni, która staje się i wyraża się modlitwą.
Słowo przyjaźń zmienia zupełnie rozumienie modlitwy. Przestaje być ona transakcją ekonomiczną, kupowaniem i handlowaniem. Wychodzi również poza schematy prostych codziennych rytuałów. Nie jest już tylko obowiązkiem do zaliczenia. Staje się spotkaniem albo przynajmniej pragnieniem spotkania z Przyjacielem. Wszystko w niej skierowane jest ku boskiemu Przyjacielowi. Ona zaś sama jest oczekiwaniem w ogromnej, trudnej, wydłużającej się cierpliwości, która z nadzieją przyjmuje Jego ukrycie w przepaściach wiary.
Oddychanie wolnością
Rozumienie modlitwy jako bycia z przyjacielem rozwiązuje w prosty sposób jedne z problemów życia duchowego, w którym człowiek popada często w smutne i ciążące skupienie na sobie. W takiej sytuacji podejścia do modlitwy kojarzą się z ogromnym wysiłkiem. Zaczyna się myśleć przede wszystkim o tym, co i jak się powie. Traktowanie modlitwy jako przyjaźni pozwala nam zrozumieć, że to nie my jesteśmy w jej centrum. Liczy się Bóg, który pragnie naszej czułości, wiary, nadziei i miłości wyrażonych w prostym przyjacielskim byciu. Kto odkryje taki sekret modlitwy, wchodzi szybko na prawdziwie trudny jej etap, kiedy to, w kontakcie z boskim Przyjacielem, musi przekroczyć siebie i swoje własne skupienie na sobie. Taka modlitwa pozwala nam oddychać wolnością od nas samych, która należy do jednej z najtrudniejszych jej form. Kto – pośród ciemności wiary – traktuje modlitwę jako spotkanie z Przyjacielem, ten szybko nauczy się w niej i z niej tej trudnej sztuki bycia naprawdę wolnym. Taka modlitwa dodaje skrzydeł, niesie z tego świata prosto ku niebu, ku spotkaniu. Chociaż – jak napisze św. Jan od Krzyża – to wszystko dokonuje się pośród nocy.