1/2019
Świętość to nie zdobycz. Świętość to nie osiągnięty raz na zawsze stopień na ewangelicznej drodze doskonałości. Świętość to raczej wytrwałe i radosne podejmowanie wyzwań – w taki sposób, aby zawsze i we wszystkim podobać się Bogu. Chodzi tu raczej o czuwanie nad świętością, której ziarno nosi w sobie człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Syna Bożego. O takiej wizji świętości przekonuje św. Franciszek z Asyżu.
Napomnienie i prawda o człowiekuByło to w roku 1218. Franciszek głosił kazanie w Terni. Na koniec podsumował go tamtejszy biskup Rajner, mówiąc do ludu zgromadzonego ze względu na sławę Franciszka. Stwierdził, że tak właśnie Bóg ubogacił swój Kościół tym oto człowiekiem „wzgardzonym, prostym i nieuczonym”. Słusznie zresztą zwrócił w ten sposób uwagę na wielkość Boga, który dla dobra ludzi powołuje kogo chce i dokonuje przez niego swoje dzieła. W sumie mógł oszczędzić Franciszkowi takich epitetów, jednak ten wcale nie poczuł się dotknięty, bo wiedział doskonale, że taka jest prawda. Dlatego podszedł do biskupa, i upadłszy mu do stóp, podziękował mu za jego słowa. Franciszek wiedział, jak wiele Bóg działa przez niego, ale nie przypisywał sobie chwały, jaka należy się Bogu.
Innym razem jechał na ośle, schorowany i słaby nie był w stanie iść na własnych nogach. Jakiś człowiek pracujący w polu zauważył go, podbiegł do niego z zaciekawieniem i zapytał, czy to przypadkiem nie on jest tym bratem Franciszkiem, o którym mówią ludzie. Ten przytaknął. A wieśniak bez ogródek powiedział: „Staraj się być tak dobry, jak wszyscy o tobie mówią, ponieważ wielu ci ufa. Dlatego upominam cię, żeby nigdy nie było z tobą inaczej, aniżeli się spodziewają”. Franciszek, mimo swojej niemocy, osunął się z osła i padłszy przed nim, ucałował mu stopy, dziękując za udzielone napomnienie. Sam bowiem wiedział, że zawsze musi czuwać nad sobą, by nie utracić niczego z tego, co już otrzymał od Boga. Widział też, że nie tyle ma zaspokoić oczekiwania innych, choć i te też są ważne, ile zabiegać o to, by zawsze podobać się Bogu.
Podobać się Bogu
O to właśnie modlił się Franciszek, i taką też modlitwę zostawił swoim braciom w Liście do Zakonu: „Wszechmogący, wiekuisty, sprawiedliwy i miłosierny Boże, daj nam nędznym czynić dla Ciebie to, o czym wiemy, że tego chcesz i chcieć zawsze tego, co się Tobie podoba”. A Bogu podoba się, jak człowiek podobny jest do Jego Syna, Jezusa Chrystusa, który Jemu „wielce podoba się” i „za wszystko wystarcza”. Tomasz z Celano tak pisał o nawracającym się Franciszku: „Wtedy zapragnął poznać, co z niego, czy w nim, bardziej podoba się, czy mogłoby się podobać wiekuistemu Królowi. Bardzo pilnie badał i z największą pobożnością usiłował dociec, w jaki sposób, na jakiej drodze, czy jakim pragnieniem mógłby jeszcze doskonalej przylgnąć do Pana Boga, według rady i życzenia Jego woli”.
Dlatego św. Bonawentura w swoich Mowach poświęconych Serafickiemu Ojcu przekonywał o konieczności wewnętrznej dyspozycji człowieka do podobania się Bogu: „Gdybyśmy byli skorzy do wykonywania tego, co podoba się Bogu, to On objawiłby nam swoją wolę. Dlatego Apostoł napisał: Nie upodobniajcie się do tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu waszego, abyście umieli rozpoznawać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe (Rz 12,2)”. Bonawentura od razu przywołał słowa św. Pawła, które uzmysławiają, że świat ma inne upodobania niż Bóg. Dlatego człowiek, chcąc podobać się Bogu, musi nieustannie przemieniać się, odnawiając swoje myślenie, swój sposób widzenia siebie, innych, świata i samego Boga.
Doglądanie świętości
Ziarno świętości, złożone przez Boga w głębi jestestwa człowieka, wymaga troski, doglądania, podobnie jak najzwyklejsze ziarno rośliny zasiane w ziemi. Trzeba dbać o to, by to ziarno miało odpowiednią glebę, odpowiednie nasłonecznienie, odpowiednią wilgotność, aby mogło się rozwijać i owocować. Jak to robić? Odpowiedź daje Franciszek: „Teraz zaś, skoro porzuciliśmy świat, nic innego nie mamy czynić, tylko spełniać wolę Pana i Jemu samemu się podobać. Strzeżmy się bardzo, abyśmy nie byli rolą przy drodze albo kamienistą, albo ciernistą, o której Pan mówi w Ewangelii”.
Słowo, które daje Bóg, staje się punktem odniesienia. Jest niczym lustro, w którym człowiek może się przeglądać, widząc to co dobre i piękne, i to co wymaga przemiany. Tylko w taki sposób człowiek może się przekonać, czy podoba się Bogu, bo to co Jemu się podoba, zapisane jest w Księdze. Słowo Boże objawia Jego upodobania i wprowadza na drogę, na której człowiek pięknieje, bo staje się wciąż bardziej podobnym do Jezusa przez utwierdzanie się w Jego cnotach. Św. Bonawentura mówi krótko: „Ugruntowaną cnotą jest ta, dzięki której podoba się ktoś Panu cnót. Królowi wojska podoba się tylko dzielny żołnierz”. Dlatego tak ważne jest w świadomym postępowaniu na drodze ewangelicznej, by we wszystkim szukać tego, co Jemu się podoba. O tym przypomniał Franciszek bratu Leonowi, odpowiadając mu w liście na jego wątpliwości: „Bo tak ci radzę: jeśli w jakikolwiek sposób widzisz, że możesz bardziej podobać się Panu Bogu i podążać Jego śladami i za Jego ubóstwem, rób tak z błogosławieństwem Pana Boga i moim pozwoleniem”. Co więc mu radził? Aby we wszystkim starał się być święty.