POSŁANIEC ANTONIEGO
2/2018
Empatia
Życie w społeczeństwie zmusza człowieka do różnych zadań i czynów, wyzwalając w nim poczucie głębokiej odpowiedzialności za szczęście drugiego. 
 Tylko wtedy człowiek może spełnić się w stopniu wystarczającym, kiedy zrozumie na czym polega bezinteresowna służba bliźniemu. Stąd też empatia nie może być nigdy pustym słowem, pobrzękującym jedynie intrygująco i bardzo „światowo”. To właśnie słowo wymaga od człowieka nie tylko powagi, ale nade wszystko namysłu i konkretnej odpowiedzi. Trzeba przy tym pamiętać, że wrażliwość ludzka nie ogranicza się jedynie do aktów czysto wewnętrznych, uczuciowych, współczujących. Musi również objawiać siłę w zdecydowanych gestach i zewnętrznym działaniu. Tak jak to rozumiał i czynił chociażby św. Brat Albert Chmielowski, dla którego „człowiek marginesu” był tak samo ważny, bo stworzony i umiłowany przez Boga, a przez to godny najwyższego szacunku, jak i ten, któremu po prostu poszczęściło się w życiu. Sam, będąc człowiekiem mocno doświadczonym, balansującym nawet na granicy obłędu i klęski, a przy tym wielkiej wiary i nadziei, z ufnością pisał: „Nie chciejmy się niepokoić, bo dobrego Pana mamy, który ma w ręku wszystko, aż do najdrobniejszych szczegółów”. Jest więc empatia wzorcowym przykładem realizowania w szarej codzienności przykazania miłości Boga i bliźniego tak, jak siebie samego, ponieważ Biblia nie tylko naucza, ale również przestrzega nas, że bez tego fundamentu, każda miłość będzie zawsze pusta, nadęta, oparta jedynie na egoizmie i samozapatrzeniu się we własną pychę i wyniosłość. Żadna chyba dotąd epoka nie stworzyła tak wielkiej samotnej pustyni ludzkiej cywilizacji, jak czasy obecne. Człowiek zaś, na własne poniekąd życzenie, zamknął się w klatce kaleczących go lęków i niepewności, a jego rozpaczliwy głos doskonale zagłusza wciąż bezduszny światowy hałas. Z jednej strony mamy dziś poczucie wielkiego zwycięstwa rozumu, prawie niczym nieograniczoną przestrzeń nowych technicznych możliwości, to znów z drugiej budzą się w nas odwieczne demony strachu, nawet przed samym sobą, a także bezsilność oraz poczucie jakiejś duchowej klęski. Stąd istnieje w istotach rozumnych naturalna potrzeba wspólnoty, która ubezpiecza te niepewne kroki, a bliskość innych, zdolnych nam pomóc za każdym razem, pozwala na nowo uwierzyć w dobroć i życzliwość człowieka. Ten dar jego bliskości, to współodczuwanie i dzielenie naszych niepokojów, są jak pierwsze promienie słońca wyrwane z ciemnej nocy, aby znów otaczający świat, który tworzymy przecież z jakości naszych relacji, nabrał sensu i światła.


Chcesz regularnie otrzymywać ciekawe artykuły na e-mail? Zapisz się do naszego e-biuletynu, a regularnie będziesz otrzymywał zajawki pojawiających się artykułów. Będziesz zawsze na bieżąco!