1/2018
Gdy przygotowywałem się w zakrystii rychwałdzkiej bazyliki do celebracji Eucharystii, zauważyłem jak dwaj ministranci z czwartej klasy szkoły podstawowej z zapałem opowiadali o bohaterskich czynach swoich telewizyjnych idoli. W oczach chłopców płonął ogień, byli przejęci i podekscytowani.
Widać po nich było jak wielkie wrażenie wywierają na nich filmowi bohaterowie. W pewnym momencie swój entuzjazm zaczęli przejawiać zbyt głośno na zewnątrz, co sprowokowało brata zakrystianina do działania. Jego stanowcza reakcja przywołała ich do porządku i sprawiła, że zakrystia wypełniła się ponownie ciszą, ale oczy ich błyszczały ogniem przygody, dopiero co przed momentem przeżywanej.
Paliwo bohaterskości
Przyglądając się tej scenie, w sercu radowałem się ich pasją. Ci dwaj młodzi chłopcy stali się też dla mnie inspiracją do późniejszej medytacji na temat tego, co dla współczesnego mężczyzny oznacza być bohaterem. O. Grzegorz Kramer SJ, pisze, że być bohaterem, to wcale nie znaczy być kimś na wzór gwiazdy. Dla niego bohater to mężczyzna znający swoje słabości, grzechy, a pomimo to, podejmujący zadania, jakie stawia przed nim życie. Jak się z nim nie zgodzić? Słabość nie jest przeszkodą do tego, by być bohaterem, można nawet powiedzieć, że jest paliwem bohaterskości. Może właśnie dlatego prorok Joel, działający na terenie Jerozolimy pod koniec V w. p.n.e. wołał do Izraelitów: „Przekujcie lemiesze wasze na miecze, a sierpy wasze na oszczepy, zbierzcie się; kto słaby, niech powie: Jestem bohaterem!” (Jl 4,10). Głos proroka traktuję jako Boże wezwanie. Z tej racji widzę każdego mężczyznę jako potencjalnego bohatera, i to nie tylko dlatego, że podejmuje to wezwanie i walczy z nadzieją zwycięstwa, ale dlatego, iż wie, że po stronie Boga jest zwycięstwo! Taki mężczyzna zawsze będzie chodził w autorytecie Boga, stając się mentorem dla młodszych.
Nie bać się
Emily Potler pisze, że bohaterowie nie umierają. Żyją wiecznie w sercach i umysłach tych, którzy podążają ich śladem. Tu od razu przypomina mi się postać Matatiasza, który przeciwstawił się w Modin królewskim wysłańcom, zmuszającym Izraelitów do składania ofiar pogańskim bożkom. Matatiasz nie tylko sam tego nie uczynił, ale zabronił też innym, zabijając królewskich urzędników i burząc przygotowany przez nich ołtarz. A tak wołał w mieście: „Niech idzie za mną każdy, kto płonie gorliwością o Prawo i obstaje za przymierzem” (1Mch 2,27). Stał się bohaterem nie tylko dla swoich synów, czy też mieszkańców miasta, ale dla całego Izraela. Stał się ponadczasowym bohaterem wierności Bogu dla wszystkich żydów i chrześcijan. Kiedy umierał, do swoich synów przed śmiercią mówił: „Pamiętajcie, jak postępowali przodkowie, co czynili w swoich pokoleniach, i zdobywajcie dla siebie wielką chwałę, i wieczyste imię” (1Mch 2,51). Jego słowa oznajmiają wszystkim mężczyznom: nie bójcie się być wielkimi! Nie bójcie się być bohaterami!
Każdy z nas musi nauczyć się odczytywać w swej własnej historii Boże przesłanie i nie uciekać od konfrontacji. Ta, sama w sobie – jak twierdzi Kramer – nie jest niczym złym. Wręcz przeciwnie: wzmacnia i buduje poczucie męskości. Brak konfrontacji nie tylko rozmywa świadomość, kto jest kim, ale sprawia, że mężczyzna gubi swoją tożsamość, poczucie, kim jest. Może z tej właśnie racji wielu mężczyzn, żyjących w wycofaniu, wiecznej ucieczce, zatraca swoją waleczność i ukrywa się w cieniu spódnicy swojej matki lub żony.
Dążyć do dobra
Chrześcijański bohater winien być rzecznikiem Boga, ale przez to może ulec pokusie doskonałości i posiadania władzy, która podszyta pychą i zakamuflowana, nie pozwoli mu patrzeć na siebie oraz na innych z miłością i pokorą. Bóg stworzył człowieka z miłości i dla miłości, a nie po to – jak twierdzi inny jezuita, o. Mariusz Gajewski SJ – by był jakimś uosobieniem doskonałości, która marzy się Stworzycielowi. Natomiast prawdziwa władza nigdy nie szuka poklasku i nie ucieka się do przemocy. Dąży jedynie do wyświadczenia możliwie największego dobra wszystkim tym, których obejmuje swoim zasięgiem. Nadto nie można oddzielić władzy od posłuszeństwa. Gdy chrześcijański mężczyzna już to zrozumie, wówczas nikt nie będzie mógł go wykorzystać, i też on sam przestanie wykorzystywać innych. Jeśli więc Bóg powierza komuś rolę bohatera, niech będzie najszczęśliwszym bohaterem pod słońcem. W ten sposób nauczy się być takim człowiekiem, jakiego widzi Bóg, a jego wdzięczność będzie wypływać z serca wypełnionego radością Chrystusa.
Nieprzygotowani do życia
Na koniec, powracając myślami do naszych ministrantów, uświadamiam sobie, że to od rodziców i nas, pasterzy, zależy czy te dzieci staną się w przyszłości prawdziwymi bohaterami. Kto ich mądrze poprowadzi ku głębi stawania się odważnymi mężami łaski? George Weigel trafnie zauważa, że głębia może budzić przerażenie, a na płyciźnie jest wygodniej. Wyzwanie dnia dzisiejszego polega na tym, by rozpoznać szczególny charakter męskiego serca, który już przez Boga zasiany jest w chłopięcym serduszku i tak je kształtować, by odnalazło swoją męską tożsamość. Amerykański franciszkanin, o. Ryszard Rohr OFM, pisząc o tożsamości mężczyzny zwraca uwagę na to, że wychowujemy chłopców, którzy nigdy nie dorastają, a zamiast żon szukają matek. Podobnie rzecz ma się z dziewczynkami, które zamiast podejmujących ryzyko partnerów, szukają ojców, mających zapewnić im poczucie bezpieczeństwa. W rezultacie żadna płeć nie jest zdolna do działań, jakich wymaga prawdziwe życie – ale i przygód, jakie ze sobą niesie.
Możemy zaprowadzić innych tylko tam, gdzie doszliśmy sami – nie dalej. Zostań bohaterem, abyś czynił bohaterów!